Fazę łez i goryczy mam już za sobą, każdego dnia mijam nowe twarze, czy to na ulicy, czy w internecie, czasem czyjaś przykuwa moją uwagę na dłużej swym pięknem czy też szpetotą…, czasem to ja również zwracam czyjąś uwagę na dłużej… i to są te maleńkie uniesienia.
Przekonałam się co do jednego: my wszyscy którzy już mamy co nieco za sobą nadal pragniemy kochać, budować nowe życie, ale brak nam wiary w szczerość intencji innej osoby. Zaczynamy żyć niejako uogólnieniami, zbyt ostrożni by odważyć się być w pełni sobą, zbyt czuli na najmniejszy nietakt ze strony partnera…
A ja? Nie zamierzam dołączyć do szarej masy ludzi skrywających się za skorupą złych doświadczeń, za bezpieczną granicą własnych lęków.
Mam dość bezpłciowego, konsumpcyjnego podejścia do świata i ludzi jakie widzę, postanowiłam że przynajmniej wokół siebie czas to zmienić. Wszechstronna generalizacja ludzi i zdarzeń jest zbyt przytłaczająca by ją znieść.
Już wiem że często wystarczy nie oczekiwać zbyt wiele od innej osoby by dostać więcej niż się spodziewałam, a przynajmniej uniknąć rozczarowania. Wystarczy mieć uszy i oczy otwarte by znaleść w każdej nowej znajomości radosną iskierkę do swojej „kolekcji”.
W umiejętności czerpania z małych rzeczy tkwi wielka siła… i wydaje mi się że to właśnie ona pozwala mi nie zwariować kiedy mam te gorsze dni.
i nadal nie umiem iść przez życie z kamienną twarzą, bez emocji, bez marzeń, bez pragnień… i bez uśmiechu którym codzień obdarzam to piękno którym się otaczam, chociaż… i smutek i łzy też goszczą w moim życiu równie często (ale to nadwrażliwość na niesprawiedliwość tego świata, na chłód z którym spotkania nikt nie uniknie)
Urodziny wraz z imieninami świętowałam podwójnie, było wszystko oprócz tortu, no ale przecież nie chciałam tortu (i bynajmniej nie z obawy że od ilości świeczek może razić jak łuna), ale… mimo że minęło już kilka dni… tak musi być tort! jak inaczej mam wypowiedzieć swoje maleńkie życzenie? Życzenie tak maleńkie jak mój synek którego dotyczy.
Zastanawiając się dziś nad tym co osiągnęłam, moje myśli mimo że krążą wokół wielu wydarzeń, to z całą pewnością najpiękniejsze co mnie spotkało w życiu to moje Szczęścia Trzy Małe – bez nich nie byłabym sobą, bez nich moje życie byłoby puste… Tak więc dziękuję dziś Bogu (czy też sile wyższej jak kto woli) za te 30 lat, dziękuję za uśmiechnięte dziubki moich Synów i za każdy dzień który jeszcze przed nami