only red roses

Kolana mi się ugięły…  i gdyby nie ostatni przyjaciel, który mi pozostał z tamtych dni, który mi towarzyszył, uciekłabym. Mam niezwykłą skłonność do ukrywania na dnie umysłu wszystkich przeszłych chwil cierpienia, inna sprawa że chyba dzięki temu właściwie mam w sobie wolę życia…

Drżącym głosem witałam się ze wspomnieniami, pieszczotą oczu ogarnęłam ten nikły namacalny ślad że był…

I niemy płacz, i pocałunki na czerwonych płatkach róż… tak, róże (i nie jedna) dla Niego jednak były czerwone.

I światełko rozpalone w zapadającym mroku…

Bezdech.

 

 

I tam  uświadomiłam sobie że termin wyznaczonej mi operacji przypadnie w rocznicę Jego śmierci…

 

Komentarzy 6 to “only red roses”

  1. b e z d e c h

    i tak bardzo Ci współczuję a nie umiem pomóc

  2. Aż dreszcz przechodzi po plecach…

    3maj sie !

  3. Czas nie leczy ran, jedynie sprawia że stajemy się twardsi na kolejne ciosy, zatracamy swą niewinność, swoją wrażliwość…
    Co do tego ciut niezwykłego sprzężenia, zastanawiam się czym właściwie jest „przypadek”.

  4. Czy z nami było podobnie ? …

  5. http://zawszelkacene.blog.interia.pl/ Says:

    Trzeba być optymistycznej myśli, wszystkiego dobrego dla ciebie, pozdrawiam ciepło i dużo radości życzę.

Dodaj odpowiedź do http://zawszelkacene.blog.interia.pl/ Anuluj pisanie odpowiedzi